czwartek, 15 października 2015

Łódź Design Festival 2015

Już kiedyś o nim słyszałam, ale nigdy tam nie byłam, ani nawet się nie wybierałam. Tym razem trafił datą akurat na mój pobyt w Polsce - więc postarałam się tam wybrać. To co tam mogłam napotkać wiedziałam już z internetu, stąd też moje przypuszczenia, że projekty, które tam spotkam muszę koniecznie przetestować. Mam podzieloną opinię na temat modernistycznego podejścia do spraw codziennych. Z jednej strony doceniam i cenię kreatywność i pomysł, z drugiej uśmiecham się na moją myśl "po co to?" albo "zaraz się to rozleci!".

Festiwal odwiedziłam w niedzielę 11 października.



Projekty były przeróżne, od warsztatu do przetwarzania skórek pomarańczy, który wielkościowa zająłby całą niewielką kuchnię moich rodziców, a którego celu do końca nie rozumiem,
przez kubki, o bardzo ciekawym i nowoczesnym kształcie, ale których z pewnością nie będzie łatwo umyć (z resztą jak zamieszać w nich napój?),
po ciekawy stół z kącikiem dla wielbicieli klocków lego,
po bardzo ciekawe propozycje kaloryferów i zastawy kuchennej.
Warsztat do przetwarzania skórek pomarańczy







W jednaj z sal unosił się zapach gotowego popcornu. Jak się później okazało pewne całe stanowisko, było nim obsypane. Zwracało to uwagę wszystkich, ale czy wszyscy zwrócili uwagę na przedmioty, które były na wystawie? Były ciekawe doniczki, drewno idealnie współgra z zielonymi roślinami, ale co z tymi butami? Dekoracja na półkę? Albo z tym drewnianym kaloryferem? Mam go sobie postawić pod oknem obok żeliwnego? Jedne co przyszło mi na myśl, że jest on po prostu... ławeczkom. Czy projekty nie powinny od razu sugerować nam ich zastosowania?



Napotkałam też kolekcje, które mnie urzekły bądź zachwyciły. Jak na przykład te meble "do własnej konfiguracji", bądź lampa "wylewającego się szkła", ten taboret, który nawet wręcz wyśmiał mój tata czy mąż, meble stylizowane na lata 60. Tak proste, że aż nowoczesne. Meble na cienkich stalowych nóżkach, w których moc nigdy nie wierzyłam. Zawsze myślałam, że się chwieją, zaraz ugną, czy po prostu zarwą nawet pod moim niewielkim ciężarem - jednak  muszę przyznać, że tylko tak wyglądają, a po dotyku, "skosztowaniu", sprawdzeniu wydają się na prawdę solidne! (niestety nie wiem na jak długo).
 




 
A przede wszystkim zachwyciło mnie to oto krzesło (powyżej). Krzesło magia. Krzesło, na widok którego się właśnie uśmiechnęłam z myślą "hahaha i jak się o to oprzeć?". Jak każdy w pobliżu musiałam dotknąć tych rureczek-słomeczek, które miło miziają dłoń, a potem też w końcu usiadłam i.. oparłam się! Pomalutku jak niedowiarek, ale oparłam się i muszę przyznać że jest bardzo, bardzo wygodne! Pewien pan nawet się lekko na nim pobujał jak na krześle biurowym. Czy to krzesło sprawdzi się we wnętrzach? - tego nie wiem, bo najpierw narzuca się o nim pierwsza myśl, ale ono na prawdę daje radę!



Był też fotel z kieszenią, w której "coś" ograniczało zasięg w twoim telefonie - ale pytanie... skoro nie chce mieć kontaktu z całym światem to może lepiej wyłączyć telefon? Niestety zdjęcia tego fotela nie posiadam.


I na koniec: najfajniejszym dla mnie designerskim spostrzeżeniem tego dnia były te dwa plakaty przedstawiające pre-mieszkanie i post-mieszkanie.
Moja Ala ma właśnie swoje  pre-mieszkanie! :D






Chodź miasta nie udało mi się zwiedzić, jestem bardzo zadowolona z wycieczki do Łodzi.
Jestem bogatsza o nowe doświadczenie. Mogłam sobie pomacać (chociaż nie wszystko można było dotykać), obejrzeć, zobaczyć cenę (nie zawsze były podane) unikatowych przedmiotów, a także pozazdrościć kreatywności innym.


Pozdrawiam,
Patrycja



P.S. ŁDF trwa do 18 października, więc jeszcze możecie tam wpaść - harmonogram znajdziecie na stronie lodzdesign.com

2 komentarze:

  1. Moją uwagę przyciągnęło zdjęcie na kt jest dużo stolików i ław - bo chyba mam taki stolik. Tylko już go zmieniłam po swojemu - bardzo mi się taki design podoba.
    Krzesełko które opisałaś jest ciekawe - choć też pewnie podeszłabym do niego z rezerwą.

    OdpowiedzUsuń